Morskie Oko znane jest chyba każdemu Polakowi. Niewiele jednak brakowało, by górskie jeziorko na zawsze znalazło się poza granicami Polski. 13 września 1902 roku, międzynarodowy trybunał wydał wyrok

Cała aktywność Strona główna Filmy Śmieszne "Morskie Oko" - historia prawdziwa (na wesoło) Sklep z częściami do Renault - sprawdź YouTube Część 1 Część 2 Część 3 Odchodzimy trochę od głównej tematyki, ale historia wstrząsnęła opinią publiczną Opinie użytkowników Komentarze Cała aktywność Strona główna Filmy Śmieszne "Morskie Oko" - historia prawdziwa (na wesoło)
"Morskie Oko" - historia prawdziwa (na wesoło) Obserwujący 0. Zaktualizowano 31 Grudnia 2017. Liczba wyświetle
Morskie Oko kryje w sobie prawdziwe skarby! Nurkowie TOPR kilka lat temu odnaleźli na jego dnie wrak zatopionej łodzi. To słynna "Syrena" pływającą niegdyś z turystami po tafli stawu. Zdjęcia z niesamowitego odkrycia teraz pojawiły się w sieci i robią prawdziwą furorę. Zresztą, zobaczcie sami! Odnaleźli list zakopany ponad 30 lat temu Wrak łodzi na dnie Morskiego Oka. Jego zdjęcia zachwycają! Na profilu "Tatromaniak" na Facebooku pojawiły się niesamowite zdjęcia z wrakiem zatopionej łodzi. Grupa nurków odnalazła ją na dnie Morskiego Oka. "WOW! Takie skarby kryją wody Morskiego Oka. To najprawdopodobniej wrak łodzi "Syrena", która dawniej pływała z turystami po tafli stawu" - czytamy w poście "Tatromaniaka". Wśród opublikowanych fotografii pojawiło się również jedno archiwalne, na którym rzeczywiście widać turystów pływających na podobnej łodzi. Zdjęcia autorstwa Sławomira Paćko robią prawdziwą furorę w internecie. W ciągu jednej doby zdobyły prawie 8 tysięcy polubień, setki komentarzy i udostępnień. "Każdy ma swojego "Titanica". Jeden przepływał Atlantyk, "Syrena" zaś od brzegu do brzegu Morskiego Oka. Niby odległość do pokonania różna A historia ta sama" - czytamy jeden z komentarzy pod wpisem na Facebooku. TOPR potwierdza: wrak łodzi z Morskiego Oka to dawna "Syrena" Do całej sytuacji odniosło się Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Wrak łodzi z dna Morskiego Oka został odkryty 5 lat temu przez nurków TOPR. Jednak jego zdjęcia to świeżynka. Fotografie zostały wykonane podczas szkolenia Sekcji Nurkowej TOPR w połowie listopada. W ćwiczeniach wzięli udział nurkowie Sekcji, kandydaci do niej oraz instruktorzy zewnętrzni. Zajęcia miały po części zastąpić planowane działania w jaskiniach, które nie doszły do skutku z uwagi na ograniczenia związane z pandemią. Dołożono wszelkich starań, by utrzymać stosowny reżim sanitarny - czytamy na profilu TOPR na Facebooku. TOPR potwierdził, że wrak na dnie Morskiego Oka to "Syrena". Łódź przewoziła turystów przed laty przez zbiornik wodny. Posłuchaj o adenomiozie, poznaj przyczyny i objawy. To materiał z cyklu DOBRZE POSŁUCHAĆ. Podcasty z poradami. To view this video please enable JavaScript, and consider upgrading to a web browser that supports HTML5 video Morskie Oko to jedno z najpopularniejszych miejsc w Tatrach. Trudno się dziwić – jest tu wyjątkowo pięknie o każdej porze roku. To prawdziwa podróż w czasie. Historia Kobieta
„Konie na trasie do Morskiego Oka idą do rzeźni po 11 miesiącach pracy, ale Tatrzański Park Narodowy przymyka oko, bo z transportu konnego ma blisko milion złotych rocznie wpływu do budżetu” - pisze ekspertka z Fundacji Viva! Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! w walkę z transportem konnym do Morskiego Oka w Tatrzańskim Parku Narodowym (TPN) zaangażowała się sześć lat temu. To właśnie od tej sprawy zaczęła się jej przygoda z aktywizmem prozwierzęcym, która ostatecznie skłoniła ją do zarzucenia pracy dziennikarskiej. Właśnie kończy 400-stronicowy raport – pierwsze tak kompleksowe ujęcie sytuacji koni z Morskiego Oka, które obejmuje historię transportu, literaturę naukową, wszystkie ekspertyzy na temat pracy koni i kronikę wypadków na trasie. „Rozmowy z Tatrzańskim Parkiem Narodowym utknęły wiele lat temu w martwym punkcie i mam wrażenie, że to się nie zmieni. Park zarabia na tym transporcie około miliona zł rocznie z licencji wydawanych wozakom na transport konny do Morskiego Oka. To znaczna część budżetu parku” – mówi aktywistka. „Ponadto TPN w ostatnich latach zainwestował wiele w budowanie pozytywnego wizerunku transportu konnego oraz walkę z organizacjami społecznymi, które chcą jego likwidacji i teraz trudno im przyznać, że jednak się mylili. Więc brną w pudrowanie problemu kosztem cierpienia koni, których los wydaje się być dla urzędników powołanych do ochrony przyrody mało istotny, w odróżnieniu od kozic czy niedźwiedzi żyjących w Tatrach” – dodaje. Jak mówi, przez lata wokół transportu konnego do Morskiego Oka narosło wiele mitów. W tekście dla rozprawia się z tym najpopularniejszymi: Mit 1: Regulamin przewozów konnych TPN chroni zwierzęta Prawda jest taka, że regulamin przewozów dopuszcza do przeciążania koni ładunkiem w sposób oczywisty nieodpowiadającym ich sile. A to, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, kwalifikuje się jako przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. Regulamin mówi, że jednorazowo koń może ciągnąć wóz z 12 pasażerami oraz piątką dzieci do czwartego roku życia, przy nieograniczonej ilości bagaży. Co prawda, norma ta powstała w oparciu o wyliczenia hipologa z tytułem profesora. Ale obliczenia zostały oparte o pomiar sił działających na konie wykonany z tzw. zwanym grubym błędem metody i błędne dane, dotyczące na przykład znacznie zaniżonej wagi wozów. Biegły sądowy przyznał rację Fundacji Viva! co do pomyłek w obliczeniach hipologa. Z poprawnych wyliczeń wynika natomiast, że konie na tej trasie ciągną o co najmniej tonę za dużo w stosunku do swoich możliwości. Czyli – pracują w przeciążeniu, a to jest niezgodne z przepisami ustawy o ochronie zwierząt. Dodatkowo regulamin dopuszcza do pracy konie 4-letnie, czyli zbyt młode, u których nie zakończył się proces kostnienia, a dla których praca w ogromnych przeciążeniach kończy się nieodwracalnymi zmianami w układzie ruchu. Tatrzański Park Narodowy zna treść tej opinii, a mimo to nie zrobił nic, by zapobiec cierpieniu zwierząt. Mit 2: Jeśli zlikwidujemy transport konny do Morskiego Oka, to te konie trafią do rzeźni W rzeczywistości konie już teraz na emeryturę trafiają do rzeźni, a na negatywny wpływ wykonywanej przez nie pracy na ich zdrowie wskazują częste wymiany zwierząt. W 2014 roku konie wycofywane z trasy do Morskiego Oka pracowały na niej średnio 19,9 miesiąca. W 2012 te, które trafiały do rzeźni, pracowały tam średnio zaledwie 11 miesięcy. Z analizy danych Polskiego Związku Hodowców Koni (PZHK) wynika, że od stycznia 2012 do połowy czerwca 2013 roku do rzeźni trafiły 44 konie pracujące w tym miejscu – w tym zwierzęta cztero- i pięcioletnie, czasami po zaledwie kilku miesiącach pracy na trasie. W tym okresie trzy konie umarły, w tym dwa w sierpniu, czyli w szczycie sezonu. To oznacza, że w okresie 18 miesięcy straciło życie 20 proc. zwierząt pracujących na drodze do Morskiego Oka, czyli co piąty koń. Średni czas pracy koni zabitych w rzeźni wynosił 10,8 miesiąca. W 2014 roku średni czas pracy zwierząt wycofywanych z trasy skrócił się z 28 miesięcy w 2013 roku do zaledwie 19,9 miesiąca. Bardziej aktualnych danych nie posiadamy, ponieważ PZHK i TPN od lat skutecznie uniemożliwiają Fundacji Viva! dostęp do tych informacji. Statystycznie wszystkie zwierzęta są wymieniane co pięć lat. Te, które do pracy się już nie nadają, są sprzedawane. Na trasę trafiają kolejne zwierzęta, zwykle zbyt młode, z nieukształtowanym w pełni układem ruchu, co skutkuje jego szybkim wyniszczaniem. I tak spirala cierpienia się nakręca. Warto podkreślić, że Fundacja Viva! już wiele lat temu zadeklarowała, że po likwidacji tego transportu przyjmie pod opiekę wszystkie konie, które w wyniku tej decyzji miałyby trafić do rzeźni, i zapewni im opiekę do ich naturalnej śmierci. Mit 3: Konie są co roku badane, a badania nie wykazują przeciążeń Od wielu lat raz do roku przed sezonem konie z Morskiego Oka są badane przez powołaną do tego celu komisję. W jej skład wchodzą: lekarz weterynarii opłacany przez furmanów, lekarz weterynarii reprezentujący Fundację Viva!, hipolog z TPN i – od dwóch lat – również lekarz weterynarii wskazany przez park narodowy. Należy tu jednak podkreślić, że badania te określają stan zdrowia koni tylko i wyłącznie w dniu badania. W dodatku badania te nie są w naszej opinii wykonywane zgodnie ze sztuką. Monitorujemy je wnikliwie i co roku stwierdzamy szereg nieprawidłowości. Schorzenia układu ruchu są „badane” u zwierząt zaprzężonych do wozów, co uniemożliwia rzetelną ocenę kulawizn. Lekarz weterynarii reprezentująca Vivę! od lat zwraca na to uwagę parku, ale TPN nigdy nie dopuścił do rzetelnego ortopedycznego badania zwierząt. Przykładowo podczas badań w 2019 roku lekarz weterynarii reprezentujący TPN i odpowiedzialny w komisji za badania ortopedyczne koni dopuścił do pracy zwierzę, u którego lekarz weterynarii reprezentująca Fundację Viva! i odpowiedzialna za badanie spoczynkowe wykryła zaawansowaną chorobę zwyrodnieniową układu ruchu. Poza tym zwierzęta są badane w większości po pokonaniu trasy z niepełnym wozem – a często nawet z pustym – co nie odzwierciedla warunków, w jakich konie pracują na trasie każdego dnia. W dniu badań furmani uspokajają tempo jazdy – zamiast pokonywać trasę w około 45 minut, przejazd trwa wówczas od jednej do nawet półtorej godziny. To znacząco wpływa na wyniki i nie pozwala ocenić wpływu codziennej pracy na organizm koni. Wielokrotnie samo badanie wysiłkowe (i – co za tym idzie – również spoczynkowe) było znacznie opóźniane. Powinno je się przeprowadzić maksymalnie do pięciu minut po pokonaniu trasy przez konie, ale zdarzało się, że było wykonywane nawet po około 30 minutach, co uniemożliwia uznanie wyników badań za wiarygodne. Jednak nawet przy takim systemie badań lekarz weterynarii Bożena Latocha, reprezentująca Fundację Viva! w komisji, wielokrotnie zwracała uwagę na to, że wyniki krążeniowo-oddechowe zwierząt wskazują na pracę w przeciążeniu. Warto podkreślić, że tylko lekarz Vivy! co roku porównuje wyniki wysiłkowe i spoczynkowe badania i kompleksowo raportuje kwestie liczby osób na wozie czy czasu pokonania trasy. Wielokrotnie wskazywaliśmy parkowi, jako organizatorowi badań, nieprawidłowości w ich przebiegu, ale uwagi fundacji nigdy nie zostały uwzględnione. Mit 4: Tatrzański Park Narodowy kontroluje transport konny i nie wykrywa nieprawidłowości Kontrole prowadzone przez TPN w większości przypadków dotyczą nieposprzątanych odchodów koni z trasy czy zanieczyszczonych miejsc postoju wozów. Z zebranych przez nas informacji wynika, że jeśli Straż Parku wykrywa nieprawidłowości dotyczące łamania przepisów ustawy o ochronie zwierząt, to nie kieruje do prokuratury zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad końmi. Najlepszym przykładem są tu dwa przypadki z zimy 2016 roku. Raporty z kontroli wykonywanych w tamtym czasie przez Straż trafiły do akt postępowania prokuratorskiego. Po analizie akt biegła sądowa lekarz weterynarii uznała, że w przypadku konia zmuszanego do pracy z pękniętym kopytem oraz zwierząt zmuszonych do trzykrotnego pokonania trasy bez odpoczynku, w tym kłusem na odcinkach objętych zakazem kłusowania, doszło do rażącego złamania przepisów ustawy. Fundacja Viva! zawnioskowała o wszczęcie odrębnego postępowania w tej sprawie, co zakończyło się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. W obu przypadkach Sąd Rejonowy w Zakopanem uznał, ze doszło do znęcania się nad zwierzętami. Wyrok nie jest prawomocny, a posiedzenie apelacyjne odbędzie się 20 października 2020 r. Udaje się zmieniać świadomość turystów O mitach narosłych wokół transportu konnego w TPN mogłabym pisać jeszcze długo. Ale chyba najważniejsze jest to, że Polki i Polacy coraz rzadziej dają im wiarę i domagają się likwidacji tej archaicznej „rozrywki”. Co więcej – fiakrzy każdego roku skarżą się, że coraz mniej osób chce korzystać z transportu konnego. Zawsze mi się wydawało, że łatwiej jest egzekwować istniejące przepisy, niż zmieniać świadomość społeczną. W tym przypadku okazało się, że jest odwrotnie. W ciągu ostatnich kilku lat udało nam się skutecznie dotrzeć do turystów i przekonać ich, że nie powinno się płacić za cierpienie zwierząt dla własnej wygody. Oponenci twierdzą, że furmani dbają o swoje konie nie rozumiejąc, że nie chodzi tu o zapewnienie zwierzętom dostępu do pokarmu czy wody, ale o przeciążenia, których gołym okiem przecież nie widać.
MORSKIE OKO 3 HISTORIA PRAWDZIWA Kto się wybiera do kina? Morskie Oko 3 - Historia Prawdziwa Trailer zmyślony, ale historia prawdziwa. Cieszę się, że ktoś to wyśmiał
Morskie Oko to jezioro, w którym dokonano niesamowitego odkrycia. Ustalono, że na jego dnie znajduje się wrak łodzi. Chodzi o słynną "Syrenę". Teraz do sytuacji odniosło się Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Potwierdzono doniesiMorskie Oko co roku przyciąga tłumy turystów. To jedna z najpopularniejszych atrakcji w Polsce. Jeszcze do niedawna nikt nie wiedział, że na jego dnie znajduje się wrak statku. Potwierdziło to Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Morskie Oko. Na dnie wrak statku Na profilu Tatromaniak pojawiły się zdjęcia, które miały być dowodem, że na dnie Morskiego Oka znajduje się wrak statku o nazwie "Syrena". Była to jedna z najsłynniejszych łodzi pływających po Morskim Oku. Wtedy nie było to nic nadzwyczajnego. Teraz na Morskim Oku łodzi nie WOW! Takie skarby kryją wody Morskiego Oka. To najprawdopodobniej wrak łodzi "Syrena", która dawniej pływała z turystami po tafli stawu - czytamy w opisie pod opublikowanymi zdjęciami. Więcej na ten temat można przeczytać stały się prawdziwym hitem Internetu. Nikt nie spodziewał się, że Morskie Oko kryje taki zabytek. Teraz odniosło się do tego Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, które we wpisie na Facebooku potwierdziło, że chodzi o "Syrenę".- W dniach 16-20 listopada 2020 w Morskim Oku odbyło się szkolenie Sekcji Nurkowej TOPR. Zajęcia miały po części zastąpić planowane działania w jaskiniach, które nie doszły do skutku z uwagi na ograniczenia związane z pandemią. Dołożono wszelkich starań, by utrzymać stosowny reżim sanitarny - rozpoczęto komunikat. - W szkoleniu uczestniczyli nurkowie Sekcji, kandydaci do Sekcji oraz instruktorzy zewnętrzni. W ramach zajęć głównie szkolono się z nurkowania na obiegu zamkniętym w układzie sidemount (T-REB), trenowano poręczowanie jaskiniowe, nurkowanie w warunkach ograniczonej widoczności oraz dokonywano nurkowań zwiadowczych na obszarze Morskiego Oka. Nurkowie kandydaci uczestniczyli w szkoleniach podstawowych - czytamy Łódź widoczna na zdjęciach to “Syrena”, która przed laty służyła do przewozu turystów poprzez taflę Morskiego Oka. Przez lata zaginiona, odnaleziona została 5lat temu przez nurków TOPR przy okazji działań szkoleniowych - kończy TOPR. Morskie Oko - ukochane miejsce turystówMorskie Oko to największe jezioro polskich Tatr. Jednocześnie jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w naszych rodzimych pasmach górskich. Znajduje się w Dolinie Rybiego Potoku, u podnóża Mięguszowieckich Szczytów. To miejsce warte słynnego jeziora prowadzi kilka tras. Ta najpopularniejsza zaczyna się w Palenicy Biełczańskiej. Piesza wycieczka nad Morskie Oko trwa około dwie godziny. Nad samym brzegiem znajduje się schronisko PTTK imienia Stanisława Staszica, które koniecznie trzeba zobaczyć. 1. Wzrasta nasza świadomość w kwestii zdrowia i coraz bardziej o nie dbamy. Ale czy wiemy jak robić to dobrze?**2. Prawdziwa bomba, nowa tania linia wchodzi do Polski. Zdeklasowała Ryanaira i WizzAira jedną rzeczą3. Zadziwiające odkrycie w Tajlandii. Naukowcy przecierali oczy ze zdumienia4. ( "Martyna Wojciechowska wyjawiła prawdę po podróży do Kambodży. "Po tej historii na pewno zmienicie zdanie"")**Znad jeziora rusza trasa na najwyższy polski szczyt, czyli Rysy. Znajduje się ona na wysokości 2499 m Obok Mięguszowieckich Szczytów, znajduje się też szczyt Mnich, którego wysokość sięga 2068 m Źródło: Wirtualna Polska Prawdziwa historia piratów z Karaibów. Morskie opowieści | Złota era piractwa trwała zaledwie dziesięć lat – od 1715 do 1725 r., kiedy kilkudziesięciu wyjętych spod prawa komodorów
RADIO WROCŁAW Wrocław, Legnica 102,3 FM| Wałbrzych 95,5 FM| Zgorzelec, Bolesławiec 103,6 FM| Kudowa - Zdrój 98,0 FM Kotlina Jeleniogórska 96,7 FM| Kotlina Kłodzka 96,0 FM| Bogatynia 89,0 FM
Morskie Oko – największe jezioro w Tatrach, położone w Dolinie Rybiego Potoku u stóp Mięguszowieckich Szczytów, na wysokości 1395 m n.p.m. 18 lat temu pod Rysami doszło do jednej z największych tragedii w Tatrach. 28 stycznia 2003 potężna lawina porwała dziewięcioro uczestników wyprawy górskiej z I LO im. Kruczkowskiego w Tychach. Spotkanie z żywiołem przeżyła tylko jedna licealistka. 18 lat od największej tragedii pod Rysami 18 lat temu pod Rysami zginęło sześcioro licealistów, starszy brat jednego z nich i jeden z opiekunów. Ich nazwiska widnieją na tablicy pamiątkowej, która w pierwszą rocznicę tragedii zawisła na pamiątkowej tablicy w tyskim liceum. W lawinie zginęli: Ewa Pacanowska Artur Rygulski Szymon Lenartowicz Andrzej Matyśkiewicz Łukasz Matyśkiewicz Justyna Narloch Tomasz Zbiegień W wyniku obrażeń, 2,5 miesiąca po tragedii zmarł Przemysław Kwiecień. 28 stycznia 2003 był drugim dniem ferii zimowych i drugim dniem górskiej wycieczki licealistów pod opieką Mirosława Sz., nauczyciela geografii i szefa Uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion". 27 stycznia Rysy zdobyła pierwsza grupa wyprawy, a drugiego w Tatry wyszła pozostała część wycieczki. Mimo drugiego stopnia zagrożenia lawinowego, nauczyciel, drugi opiekun, uczniowie i 22-letni brat jednego z nich, wyruszyli około siódmej rano z Morskiego Oka w kierunku szczytu. Cztery godziny później zeszła lawina. Żywioł porwał 9 osób, czwórka pozostałych uczestników wycieczki, w tym nauczyciel, przebywała ponad obrywem masy śnieżnej. Po tej tragedii szacowano, że masa spadającego śniegu wyniosła około 26 tys. ton, a czoło lawiny było wysokie na kilka metrów. Była to potężna fala, która schodząc spod szczytu zabrała wszystko, co stało na jej drodze. Uderzenie było tak silne, że roztrzaskało grubą pokrywę lodową Czarnego Stawu pod Rysami. List otwarty w sprawie tragedii pod Rysami z 2003 roku. Napisał go Jakub Matyśkiewicz. W lawinie zginęli dwaj jego bracia. Na początku 2019 roku sąd w Katowicach przyznał ojcu obu braci odszkodowanie. Miał je zapłacić nauczyciel, który organizował... "I nagle huk potężny, nie do opisania. Lawina" Michał Lubos, będący w grupie, która zdobyła Rysy pierwszego dnia wspominał w jednym z wywiadów tamte chwile: Kiedy wracaliśmy, tuż przed schroniskiem dwie czy trzy pary raków się zepsuły i śmialiśmy się, że następnego dnia nikt nie pójdzie na szczyt, bo nie będzie sprzętu. Nie było za pięknie, ale nie martwiliśmy się o kolegów, bo w górach pogoda zmienna jest i niekoniecznie ta sama w różnych miejscach. Kiedy my szliśmy przez Morskie Oko, to była mgła, a trochę dalej - czyste niebo. Tak to jest. Około dziesiątej wpadliśmy na pomysł, żeby wyjść kolegom naprzeciw. Poprzedniego dnia około południa byliśmy już w drodze powrotnej koło Czarnego Stawu, liczyliśmy więc, że gdy tam dojdziemy, to powinniśmy się spotkać. Około jedenastej byliśmy na miejscu, usiedliśmy i zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie oni mogą być. Ktoś zauważył w górze malutkie punkciki. To byli oni. Ktoś wyciągnął lornetkę i zaczęliśmy ich obserwować. Szli w odstępach. Jedna trójka już zniknęła za granią, druga dochodziła, inni byli jeszcze dalej... I nagle huk potężny, nie do opisania. Lawina. Wszystko leci. Panika. Nasz opiekun kazał nam natychmiast schodzić w dół (do schroniska nie było daleko, tylko przejść przez Morskie Oko), sam został i wezwał toprowców. Ze schroniska obserwowaliśmy przez lornetkę stok. Zobaczyliśmy, że ktoś schodzi, więc pojawiła się nadzieja, iż może ich to ominęło. A potem warunki bardzo się pogorszyły, zaczął sypać śnieg i pozostało już tylko czekanie. Czekanie jest najgorsze. Lepiej wiedzieć od razu i zacząć żyć z tą wiadomością, próbować się ustawić do nowej sytuacji niż czekać. "Tego nie zapomni się nigdy..." Lawina, która 28 stycznia 2003 zeszła z Rysów porwała siedmiu licealistów z "Kruczka" oraz ich dwóch opiekunów. Przeżyła tylko jedna dziewczyna, która została wydobyta z niewielkimi obrażeniami. Jej kolega, Przemek Kwiecień, był w tak ciężkim stanie, że zmarł w szpitalu po dwóch i pół miesiącu. Prócz nich ratownicy wydobyli tego dnia również ciało 22-letniego Łukasza Matyśkiewicza. Ciała pozostałych ofiar odnaleziono dopiero po ponad trzech miesiącach: 13 maja Szymona Lenartowicza, 5 czerwca Artura Rygulskiego, 7 czerwca Ewę Pacanowską i Andrzeja Matyśkiewicza, 8 czerwca Tomasza Zbiegienia (drugi opiekun), 17 czerwca Justynę Narloch. Nikt się nie spodziewał, że aż tyle ofiar będzie. Ten dzień był po prostu koszmarny, ten i następny i potem całe 5 miesięcy, bo w sumie akcja trwała przez 5 miesięcy. Tego nie zapomni się nigdy - wspomina Maria Łapińska, szefowa schroniska nad Morskim Okiem. "Prawdziwe historie: Cisza" W roku 2010 powstał film fabularny "Cisza" w reż. Sławomira Pstronga w ramach cyklu "Prawdziwe historie", który opowiada o tragedii tyskich licealistów.
Morskie Oko to oficjalnie największe pod względem powierzchni jezioro Tatr. Jego powierzchnia wynosi ok. 35 hektarów, linia brzegowa ma ok. 2,5 km długości. Choć jest największe, rekord

Morskie Oko to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Tatrach. Stosunkowo łatwa trasa prowadzi do niezwykle malowniczego miejsca, skąd rozciąga się spektakularna panorama na bajeczne jezioro i majestatyczne szczyty okolicznych gór. Zwieńczeniem wycieczki dla tysięcy turystów bywa kawa z szarlotką w cieniu jednego z najbardziej malowniczo położonych schronisk w Polsce. Niewiele osób jednak pamięta, że niegdyś nad Morskim Okiem znajdowały się dwa tego typu obiekty... Schronisko Burowej nad Morskim Okiem Prywatne schronisko góralskie Burych zbudowano w 1897 roku, a zlikwidowano 33 lata później. Jego historia jest krótka i dość burzliwa. Jak czytamy w archiwach dotyczących tego, co niegdyś działo się w Tatrach, jeszcze sto lat temu turyści podróżujący do Morskiego Oka, mieli możliwość odpoczynku w schronisku, po którym dziś nie ma już śladu. Jak się okazuje, w archiwach zachowało się kilka kadrów, na których uwieczniono dawny schron turystyczny. W mediach społecznościowych możemy znaleźć fotografię z dwudziestolecia międzywojennego. Widać na niej dwa schroniska nad Morskim Okiem - z lewej stojące do dziś, z prawej nieistniejące już prywatne schronisko Burowej. Zdjęcie pokazuje też, jak przez lata zmieniły się tereny wokół Morskiego Oka. Początek tej historii sięga lata 1891 r. W czerwcu podpisano trzyletnią dzierżawę schroniska z Anną Burową. Rodzina Burych wybudowała na zachodniej części moreny Morskiego Oka szopę, którą następnie adaptowali i użytkowali jako własne schronisko turystyczne. Niestety, współpraca tej rodziny i Towarzystwa Tatrzańskiego nie trwała zbyt długo. Bardzo szybko pojawiły się konflikty, których nie udało się rozwiązać. Rodzina nie chciała zrezygnować z działki na atrakcyjnym terenie i za nic miała kolejne decyzje TT. Brak porozumienia, samowola budowlana i dewastacja pobliskiego lasu sprawiły, że wytoczono Burowym proces sądowy o likwidację nielegalnie postawionego schroniska na gruncie nie końca uregulowanym własnościowo. Konflikty, samowola budowlana, podejrzany pożar schroniska Towarzystwa Tatrzańskiego Po kilku latach niejasnej sytuacji i prawnych przepychanek przyszedł czas złotego okresu działalności Burych nad Morskim Okiem. Wszystko spowodowane było pożarem stojącego obok schroniska TT, które spłonęło w 1898 r. O podpalenie również podejrzewano skonfliktowanych sąsiadów, jednak nigdy tego nie udowodniono. Płomienie strawiły główny budynek, jednak gości nadal przyjmowała stara wozownia należąca również do TT. Szybko okazało się, że ilość turystów jest tak duża, że większość z nich i tak gościła u konkurencji. W 1903 r. Burowie nielegalnie rozbudowali swoje schronisko. Jak czytamy, już dwa lata później ich zabudowania tworzyły dość chaotyczny zespół różnych szałasów, budek szop i wszelkiego rodzaju przybudówek. Rodzina świadczyła wątpliwej jakości usługi, jednak nie narzekała na brak gości. Z relacji wynika, że w tym miejscu, w którym nie stroniono od alkoholu często dochodziło do licznych burd i awantur. Mimo wszystko, bojkotowane schronisko nadal funkcjonowało lepiej niż konkurencja prowadzona przez Towarzystwo Tatrzańskie. Okres rozwoju skończył się w 1908 r. - to moment, w którym TT postawiło swój nowoczesny nowy obiekt. Lata mijały, a turyści nadal tłumnie odwiedzali prywatne obiekty Burych i schronisko Towarzystwa Tatrzańskiego. Mimo kolejnych sądowych nakazów rozbiórki do eksmisji nie dochodziło... Likwidacji dokonano dopiero 6 grudnia 1930 r. Wówczas ostatecznie usunięto Burych znad Morskiego Oka. Rozebrano budowle będące w fatalnym stanie technicznym oraz przeniesiono gospodarza i materiały do Białki Tatrzańskiej.

Morskie Oko jest dla Tatr z pewnością miejscem szczególnym. Każdego dnia ciągną do niego tłumy ludzi, by nakarmić wzrok podziwianiem tego przepięknego tatrzańskiego stawu. Morskie Oko ma też swoje drugie oblicze – to w którym jest przeładowane hałaśliwymi turystami siedzącymi na każdym wolnym kamieniu i moczącymi stopy w
Polskie Tatry Wysokie / Palenica Białczańska – Morskie Oko – Świstowa Czuba – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Palenica Białczańska Trasa: Palenica Białczańska 984m – Wodogrzmoty Mickiewicza 1100m – Włosienica 1315m – Morskie Oko (Schronisko PTTK) 1406m – Kępa 1683m – Rówień nad Kępa (Wolarnia) – Świstowa Czuba 1763m – Dolina Pięciu Stawów Polskich (Schronisko PTTK) 1672m – Dolina Roztoki – Wodogrzmoty Mickiewicza 1100m – Palenica Białczańska 984m Szlaki: Kraj: Polska Pasmo: Polskie Tatry Wysokie Cel: Morskie Oko 1406m Świstowa Czuba 1763m Dolina Pięciu Stawów Polskich 1672m Czasy przejść: Łączny czas przejścia trasy: 6 godzin 40 minut Start: parking w Kuźnicach (rejon dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch) Meta: droga z Kuźnic w kierunku ronda / rejon hotelu Murowanica (przystanek BUS) . Opis i charakterystyka trasy: Naszą trasę rozpoczynamy od dotarcia na parking na Palenicy Białczańskiej. Dotarcie tam z rejonu Zakopanego nie powinno nastręczyć trudności, kursują tu liczne prywatne BUS-y, startujące z ronda przy dworcu PKP. Specyfika szlaku, zataczającego pętle i sprowadzającego nas z powrotem do miejsca, z którego startujemy pozwala również na dojechanie tu własnym samochodem, acz należy mieć na uwadze fakt iż pojemność parkingu jest ograniczona i już w godzinach rannych zazwyczaj jest w znacznej części zajęty. zdjęcia od lewej: Parkin na Palenicy Białczańskiej już od wczesnych godzin rannych jest najczęściej wypełniony autokarami i samochodami / W drodze na start – z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej kursują liczne prywatne BUS-y do późnych godzin wieczornych / W kolejce do kasy TPN-u na Palenicy Białczańskiej Na Palenicy kończy się ogólnodostępna droga, a zaczyna teren Tatrzańskiego Parku Narodowego, o czym informują stosowne tablice, szlaban i kasa TPN. Ze względu na duża popularność szlaku do Morskiego Oka, szczególnie w pogodne, letnie dni, musimy liczyć się ze sporą kolejką do kasy TPN-u, w której przyjdzie nam czasem spędzić nieco czasu. Gdy już zakupimy bilet do parku, ruszamy asfaltową drogą imienia Oswalda Balzera w kierunku schroniska PTTK w Morskim Oku. Odcinek ten liczący 9,5 km, ze względu na rzeczowy asfalt, masy zmierzających do Morskiego Oka turystów, poruszanie się w większości zniszczonym świerkowym lasem, odcinek ten nie należy niestety do przyjemnych, osobiście traktuję go w kategoriach zła koniecznego by dostać się do „serca Tatr”. zdjęcia po lewej: Parkin na Palenicy Białczańskiej j – kolejka do kas Tatrzańskiego Parku Narodowego – czasem trzeba w niej spędzić dość dużo czasu… / zdjęcie w środku i po prawej: Za rogatkami TPN-u, przepak przed startem na szlak… Po około 35 minutach droga połączy się ze szlakiem czerwonym, który będzie nam towarzyszył aż do Morskiego Oka. Co pewien czas szlak opuszcza asfalt, dając nam na chwilę wytchnienie od żmudnego tuptanie, ścinając drogę przez las. zdjęcia od lewej: Tuż za szlabanem TPN-u natrafimy na pierwszą z kilkunastu na szlaku do Morskiego Oka tablic informacyjnych (foto Aneta Nikiel) / Obok parkingu na Palenicy Białczańskiej rozpoczynają swoją trasę konne wozy, które pomimo iż powszechnie krytykowane wciąż stanowią popularna alternatywę dla „tuptania” asfaltem przez 9,5km / Zdecydowana większość szlaku z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka prowadzić będzie raczej mało atrakcyjnym – zniszczonym lasem świerkowym, najczęściej nieostro, ale stale pod górę, co gorsza asfaltem… (foto Aneta Nikiel) Po kolejnych 45 minutach powinniśmy dotrzeć do Wodogrzmotów Mickiewicza, z charakterystycznym wodospadem. Utworzony z trzech większych i kilku mniejszych kaskad (od 3 do 10 m) na potoku Roztoka. Trzy większe noszą nazwy: Wyżni Wodogrzmot, Pośredni Wodogrzmot i Niżni Wodogrzmot. W tym miejscu nasz szlak krzyżuje się ze szlakiem zielonym, prowadzącym w prawo do doliny Roztoki (tutaj wyjdziemy w drodze powrotnej), oraz w lewo, prowadząc do schroniska w Roztoce (1030 Dojście tam zajmie około 15 minut, jeśli dysponujemy zapasem czasu warto go odwiedzić. Wróćmy jednak do dalszego tuptania po asfalcie… przed nami około 1 godziny 50 minut do Morskiego Oka. zdjęcie po lewej i w środku: Szlak z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka (foto Aneta Nikiel) / Wozy konne jadące na Polanę Włosienicę z parkingu na Palenicy Białczańskiej zabierają po 12 pasażerów, a sam przewóz jest starannie nadzorowany w kontekście fal protestów dotyczących przeciążania koni Droga będzie prowadzić nieznacznie, ale wciąż do góry powoli nabierając wysokości. Po dalszej godzinie i 10 minutach dotrzemy w rejon parkingu na Włosienicy, tuż za nim znajduję się pawilon handlowy i toalety. Dawniej to właśnie w tym miejscu kończyła się ogólnodostępna droga, do tego miejsca dojeżdżały kursujące z Zakopanego PKS-y. Dziś w tym miejscu kończą swą trasę zaprzęgi konne. Tu dodatkowa informacja dla chętnych do skorzystania z tej formy transportu. Zaprzęgi kursujące z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy, są to 12 osobowe przebudowane furmanki, wyposażone w rzędy biegnących wzdłuż osi wozu siedzeń, cena za wyjazd od jednej dorosłej osoby (wrzesień 2014r) to kwota 50 zł w górę, oraz 30zł w dół. W 2009 roku wyjazd końmi trwał około 25 – 30 minut, w chwili obecnej (wrzesień 2014r) trwa już… blisko godzinę. Jest to związane z naciskami społecznymi na zarząd TPN-u, który wprowadził szereg regulacji zmniejszających obciążenie koni na trasie do góry. Wprowadzono między innymi ograniczenia „prędkości” zakazując na odcinkach o dużym nachyleniu kłusa koni, zdarza się że woźnica zatrzymuje się na trasie by napoić konie, dodatkowo trasa jest w kilkunastu miejscach monitorowana za pomocą kamer, na bieżąco sprawdzających czy wóz nie został przeładowany. zdjęcia od lewej: Polana Włosienica – team w komplecie, za nami widać kończące tutaj swoją trasę wozy konne / Stopniowo wraz ze zdobywaniem wysokości, wpierw pomiędzy przesiekami, potem coraz odważniej ponad linia drzew zaczynają się pojawiać majestatyczne granie serca Tatr, po dotarciu na polanę Włosienica otaczają nas piękne szczyty Tatr Wysokich – polskich i słowackich zdjęcia od lewej: Parkin na Polanie Włosienica – dawniej, jeszcze w latach między i powojennych, to tutaj kończyły swój kurs PKS-y kursujące z Zakopanego / Tuż za parkingiem na Włosienicy znajduje się pawilon handlowy i WC / Napotkany na parkingu na Włosienicy motyl – Rusałka Admirał Stopniowo wraz z nabieraniem wysokości, coraz częściej ponad linią i w przesiekach zniszczonego świerkowego lasu, zaczną się pojawiać malownicze panoramy na Polskie i Słowackie Tatry Wysokie, w tym na piękną grań Apostołów (w rejonie Włosienicy), widoki te będą już nam towarzyszyć aż do chwili dotarcia do Schroniska PTTK nad Morskiem Okiem. Z parkingu na Włosienicy pozostało nam już jedynie około 30 minut do Morskiego Oka, na szczęście już nie tylko asfaltem, ale w większości szutrową drogą. zdjęcia od lewej: Ostatnie minuty drogi do Morskiego Oka z Polany Włosienica (foto Patryk Stawiarz) / Widok z trasy na szczyt (z rejony Włosienicy) Opalonego Zbliżając się do Morskiego Oka, otoczeni zostaniemy przez majestatyczne szczyty Tatr Wysokich w tym tak dobrze znanych i charakterystycznych jak Mnich, Mięguszowiecki szczyt, oraz oczywiście Rysy. Przed budynkiem schroniska, zlokalizowanego tuż nad niecką Morskiego Oka panuje zazwyczaj duży tłok, miejsce to jest jednym z najliczniej odwiedzanych w polskich Tatrach. W dole zobaczymy samo Morskie Oko – największe w Tatrach jezioro polodowcowe, o typowych ciemno turkusowych wodach. Jego powierzchnia wynosi 34,93 ha, długość 862m, szerokość 568m, a w najgłębszym miejscu osiąga 51,8m. Owalny kształt jeziora zaburzają nieco stożki usypiskowe u wylotu większych żlebów: Marchwicznego, Żabiego (Biały Piarżek), a zwłaszcza Szerokiego Żlebu (Mały Piarżek, zwany częściej Półwyspem Miłości. Od południa pod ścianami Mięguszowieckich Szczytów i Cubryny piętrzą się, częściowo porośnięte kosodrzewiną, masywne stożki piargowe nazywane łącznie Wielkim Piargiem. Widoki na Tatry Wysokie ze szlaku z Włosienicy do Morskiego Oka Ciekawostką jest iż współcześnie używana i tak dobrze kojarzona z tym jeziorem nazwa „Morskie oko” nie jest rdzenną nazwa, pierwotnie górale nazywali je „Biały staw”, „Rybie jezioro”, lub „Rybi staw”, jako że należy ono do nielicznych naturalnie zasiedlonych przez ryby jezior w Tatrach. Te rdzenne nazwy zostały już odnotowane w kronikach w roku 1650, nazwa „Morskie oko” powstała z tłumaczenia niemieckiej określenia tego jeziora „Meerauge”, używana przez niemieckich osadników ze Spiszu. Inna legenda głosi iż nazwa „Morskie oko” powstała ze względu na obecność ryb, oraz kolor wody, miejscowa ludność wierzyła iż jezioro to musi posiadać podziemne połączenie z morzem, tak tłumacząc obecność ryb w wodach jeziora. zdjęcia od lewej: Bodaj najbardziej rozpoznawalne miejsce w polskich tatrach, cel dziesiątek tysięcy turystów rocznie – Morskie Oko / Morskie Oko otaczają zęby szczytów Tatr Wysokich, wśród których z łatwością rozpoznamy tak charakterystyczny szczyt jak Mnich Rozglądając się po otaczających jezioro szczytach, zobaczymy od lewej: Grań Siedmiu Granatów, Żabi Szczyt Niżni, Żabi Mnich, Żabia Lalka, Niżne Rysy, od południa i południowego zachodu: Rysy, Żabi Koń, Żabia Turnia, Mięguszowiecka Turnia, Wołowy Grzbiet, Kazalnica Mięguszowiecka, Mięguszowiecki Szczyt Czarny, Mięguszowiecki Szczyt Pośredni, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, Cubryna, Mnich. Od zachodu: Szpiglasowy Wierch (nasz cel), Miedziane i Opalony Wierch. zdjęcia od lewej: Widok sprzed schroniska w Morskim Oku na Niżne Rysy i Rysy – najwyższy szczyt polski – 2499m / Wierzchołek Rys jest celem wielu turystów, widać rzesze podchodzących i już znajdujących się na szczycie osób Ponad Morskim Okiem, na charakterystycznej niecce (kotle polodowcowym) znajduje się Czarny Staw pod Rysami. Zbliżone kształtem do koła jezioro położone jest na wysokości 1583 m czyli 188 m wyżej niż lustro wody Morskiego Oka. Powierzchnia Czarnego Stawu wynosi około 20,64 ha, głębokość maksymalna – 76,4 m (co daje drugie miejsce w Tatrach, a czwarte w Polsce). Z rejonu schroniska można tam dotrzeć czerwonym szlakiem w około godzinę (powrót 45 minut). zdjęcia od lewej: Widok na Morskie Oko, oraz nieckę Czarnego Stawu pod Rysami, jak i samych Rys / Ponad taflą Morskiego Oka widać charakterystyczny kocioł gdzie znajduje się kolejne jezioro polodowcowe – Czarny Staw pod Rysami / W drodze do Morskiego Oka… (foto Aneta Nikiel) My jednak po nacieszeniu oczu widokami, zawracamy i początkowo kierujemy się tym samym czerwonym szlakiem którym tu dotarliśmy, w kierunku Włosienicy. Po kilku minutach natrafimy po lewej stronie drogi na drogowskaz, będzie to nasz niebieski szlak, którym będziemy podążać w dalszej części trasy. Przed nami dwie godziny szlaku, który przez Kępę i rejon Świstowej Czuby doprowadzi nas do Doliny Pięciu Stawów Polskich. zdjęcia od lewej: Autor przed schroniskiem nad Morskim Okiem, gdzie zazwyczaj panuje niezwykle duży ruch (foto Patryk Stawiarz) / Przed schroniskiem nad Morskim Okiem / Schronisko PTTK nad Morskim Okiem zdjęcia od lewej: Brzegi Morskiego Oka, szczególnie te najbliżej schroniska są zazwyczaj bardzo silnie oblegane przez rzesze turystów z całego świata / Team nad Morskim Okiem zdjęcia od lewej: By dotrzeć na start dalszej części szlaku musimy zawrócić na drogę którą przyszliśmy w kierunku Włosienicy (foto Aneta Nikiel) / Po kilku minutach od startu z Morskiego oka dotrzemy do miejsca gdy od drogi odbija w lewo ścieżka, natrafimy tam też na drogowskaz – w dalszej części wycieczki będziemy podążać za niebieskimi znakami w kierunku Świstowej Czuby (foto Aneta Nikiel) / Tuż po opuszczeniu drogi z Morskiego Oka i wejściu na niebieski szlak w kierunku Świstowej Czuby, szlak po minięciu zagajnika świerkowego od razu wyrywa ostro do góry… (foto Aneta Nikiel) Szlak od razu wyrywa do góry, dając przedsmak czekających nas trudów. W przeważającej większości przez pierwszą godzinę czeka nas nieustanne, mozolne podchodzenie, trawersując zbocza Opalonego Wiechu. Szlak początkowo będzie wiódł skarłowaciałym lasem mieszanym, jednak dość szybko, wraz z nabieraniem wysokości wprowadzi nas w kosówkę, która ustąpi następnie pola trawom i skałkom. Szlak w większości jest dość wąski, stąd czasem mijanie nastręcza trudności, jednak sam stopień jego trudności pod względem ekspozycji nie jest wysoki. Ostrożność należy zachować po deszczach, gdzie wyślizgane korzenie i skały mogą stać się przyczyną upadku, oraz zamglenia, ponieważ brak oczywistych punktów orientacyjnych może utrudnić nawigację. Szlak stanowi natomiast duże zagrożenie w okresie zaleganie pokrywy śnieżnej, dlatego jest on na okres zimowy zamykany. Jego usytuowanie na zboczach, przecinających kilka naturalnych rynien żlebów sprzyja wysokiemu zagrożeniu lawinowemu. zdjęcia po lewej i w środku: Niebieski szlak od chwili startu z drogi wiodącej z Morskiego Oka wyrywa ostro do góry, ta charakterystyka utrzyma się niezmiennie przez pierwszą godzinę (foto Patryk Stawiarz) / zdjęcie po prawej: Ścieżka szybko będzie nabierać wysokości otwierając przed nami niezapomniane, rozległe panoramy, tutaj na kocioł polodowcowy Morskiego Oka, a powyżej Czarnego Stawu pod Rysami, jak i same Rysy zdjęcia od lewej: Chwila na przerwę i pamiątkowe zdjęcie… (foto Patryk Stawiarz) / Ścieżka szybko będzie nabierać wysokości otwierając przed nami niezapomniane, rozległe panoramy, tutaj na kocioł polodowcowy Morskiego Oka, a powyżej Czarnego Stawu pod Rysami, jak i same Rysy / Widok w kierunku Doliny Rybiego Potoku oraz Polanę Włosienica – widoczna pętla końcowa drogi i parking Po około 30 minutach mozolnego zdobywania wysokości, ścieżka doprowadzi nas do potencjalnie niebezpiecznego miejsca na szlaku, notabene niesłusznie demonizowanego w wielu opisach z jakimi można spotkać się w sieci. W miejscu tym szlak przecina wzdłużnie rynnę „Głębokiego Żlebu” mylonej (również na niektórych mapach) ze Żlebem Żandarmerii: „Nazwy Żleb Żandarmerii używa, jak podaje Władysław Cywiński, „99% tatrzańskich bywalców”. Pod taką też nazwą opisany jest na tablicy informacyjnej przy Drodze Oswalda Balzera powyżej polany Włosienica. Tymczasem na niektórych mapach żleb ten opisany jest jako Głęboki Żleb, lub jako jego synonim. Również Józef Nyka i Witold Henryk Paryski Żleb Żandarmerii określają nazwą Głęboki Żleb. Sprawę nazewnictwa rozwiązał Władysław Cywiński, który przeprowadził dokładne terenowe badanie topografii tych okolic. Podaje on, że w istocie są tutaj dwa żleby obok siebie. Żleb Żandarmerii schodzi spod Gładkiego, Głęboki Żleb to inny, sąsiedni, o wiele głębszy żleb znajdujący się też na tych stokach Opalonego Wierchu, ale bardziej na zachód od Żlebu Żandarmerii. Nazwa Żleb Żandarmerii pochodzi od tego, że w okresie galicyjskim (w XIX w.) u jego wylotu stała budka węgierskich żandarmów i została zniszczona przez lawinę śnieżną.” źródło: Wikipedia / Żleb Żandarmerii W miejscu tym musimy przejść kilkunastu metrowe usypisko skalne, o dość znacznym (ale nie bardzo dużym, stąd nie ma tam sztucznych ułatwień) nachyleniu, i otwartej po prawej ekspozycji na Dolinę Rybiego Potoku. Sama jednak ekspozycja nie stanowi tak istotnego niebezpieczeństwa jak niesforni turyści, oraz wyślizgane, obsypujące się skały. zdjęcia po lewej i w środku: Szeroko opisywane na łamach różnych stron i zarazem jedyne potencjalnie niebezpieczne miejsce na szlaku z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów Polskich – odsłonięta skalna rynna gdzie szlak przekracza żleb, literatura i opisy często mylnie opisywanego jako „Żlebu Żandarmerii” gdy tymczasem ten ostatni przebiega niżej i nie przecina się bezpośrednio ze szlakiem. Szlak przecina natomiast „Żleb Głęboki”, ekspozycja w tym miejscu jest jednak umiarkowana, a to co stanowi prawdziwe niebezpieczeństwo to sami turyści, często niesfornie się zachowujący na tym wąskim odcinku. Drugim niebezpieczniejszym czynnikiem są wyślizgane i obsypujące się skałki. Niektórzy zalecają jego przechodzenie górą nie jest to jednak zbyt bezpieczne, ani rozważne, wszystko oczywiście jednak zależy od panujących warunków i sytuacji, acz wskazane jest trzymanie się właściwego przebiegu ścieżki i przechodzenie go normalnie, w miejscu tym należy oczywiście zachować wzmożona uwagę i poruszać się wahadłowo. / Zdjęcie przedstawiające umiejscowienie i podział pod kątem nazewnictwa żlebów na zboczach Opalonego i Upłazu, z którymi przecina się szlak niebieski (autor: Jerzy Opioła) Niesforność ta spotykana w wielu przypadkach na eksponowanych odcinkach tatrzańskich szlaków polega na przepychaniu się, lub odwrotnie blokowaniu przejścia. W miejscy tym należy zachować wzmożoną uwagę, przepuścić osoby schodzące, oraz zachować odpowiedni dystans od osób idących z przodu. Niektórzy doradzają jego przechodzenie górą (w stosunku do przebiegu ścieżki szlaku), w rzeczywistości to jaki wariant wybierzemy zależ od indywidualnej oceny, oraz panujących warunków, sam skłaniam się przy pierwotnym przebiegu ścieżki – czyli dołem. zdjęcia od lewej: Widoki wraz z nabieraniem wysokości zapadają głęboko w pamięci, tutaj na Słowackie Tatry Wysokie / widok z rejonu podejścia pod siodło na pod Kępą / W drodze – na zdjęciu po prawej stronie widać nasz pierwszy cel – siodło pod Kępą zdjęcia od lewej: Skałki na szlaku blisko siodła pod Kępą / W drodze – na zdjęciu po prawej stronie widać nasz pierwszy cel – siodło pod Kępą Mijając żleb, kontynuując podejście, warto rozglądnąć się wokół, odwracając się zobaczymy piękna panoramę na nieckę Morskiego Oka, oraz Czarnego Stawu pod Rysami, otaczające je szczyty, po prawej zaś Słowackie Tatry Wysokie. Chwilę potem ścieżka zakręci w prawo, trawersując skałki, a naszym oczom ukaże się nieodległe już siodło pod Kępą. Dotarcie na nie od chwili startu na niebieski szlak, powinno nam zająć około 45 do 60 minut. zdjęcia po lewej: Szlak od początku aż na siodło nieustannie rwie do góry… (foto Aneta Nikiel) / zdjęcie w środku i po prawej: Trasa zapewnia niezapomniane widoki Na siodle po raz ostatni będziemy mieli okazję napawać się rozległymi widokami w kierunku Morskiego Oka, ruszając dalej ścieżka łagodnieje lekko opadając, wijąc się wśród kosówki, będzie to tak zwana „Rówień nad Kępa (Wolarnia)” tutaj też zmieni się otaczająca nas sceneria… przed nami wyrosną skalne olbrzymy części Granatów, Przełęczy Krzyżne dziś kończącej bodaj najbardziej znany wysokogórski tatrzański szlak „Orla Perć”, pasma Wołoszyna (Wielki Wołoszyn, Pośredni Wołoszyn, Skrajny Wołoszyn), oraz Karbik. Spoglądając bardziej w lewo zobaczymy masyw Kopy, którą szlak trawersuje omijając nieznacznie sam szczyt. Dotarcie tam zajmie nam kolejne pół godziny, łącznie od chwili startu około godziny i 15 minut. Z każdym krokiem i kolejnym metrem wysokości panorama będzie się rozszerzać aż do otwarcia w kierunku malowniczej Doliny Pięciu Stawów Polskich, oraz szczytów wchodzących w skład szlaku Orla Perć (Granaty, Kozi Wierch, Kozia Przełęcz, Mały Kozi Wierch, Zawrat), oraz Świnicy. zdjęcia po lewej i w środku: Ostatnie podejścia pod widoczne już w górze siodło pod Kępą / zdjęcie po prawej: Siodło pod Kępą zdjęcia po lewej i w środku: Siodło pod Kępą widok w kierunku Doliny Rybiego Potoku (foto Aneta Nikiel) / zdjęcie po prawej: Siodło pod Kępą – widok na Upłaz / foto Aneta Nikiel Ruszając z Kępy w dalszą drogę najtrudniejszą – najbardziej wymagającą fizycznie część szlaku (oczywiście idąc od strony Morskiego Oka) mamy za sobą. Przed nami 20 minutowy odcinek prowadzący po rumowisku skalnym w rejon szczytu Świstowej Czuby. Tam ścieżka zakręci w lewo, trawersując zbocze, w około pół godziny doprowadzi nas do widocznego w dole Schroniska PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Siodło pod Kępą – widok w kierunku Doliny Rybiego Potoku, oraz Słowackich i Polskich Tatry Wysokich zdjęcia od lewej: W drodze z siodła na Kępę (foto Patryk Stawiarz) / Tuż po minięciu siodła, patrząc w kierunku przebiegu szlaku do Doliny Pięciu Stawów, sceneria nas otaczająca dramatycznie się zmienia, nagle przed nami wyrastają dotychczas ukryte za masywem Opalonego zęby Orlej Perci, Krzyżnego i pasma Wołoszyna Po dotarciu na miejsce, pomimo częstych kolejek przy bufecie warto coś w nim przekąsić, szczególnie polecam naleśniki podawane na różne sposoby i w różnej okrasie. Schroniska ma swoją ciekawą historię, jest to najwyżej położone polskie schronisko w górach, jedyne bez drogi dojazdowej, gdzie wszelkie artykuły spożywcze i inne potrzebne do funkcjonowania rzeczy, dostarczane są za pomocą pomysłowego wyciągu i wagonika. Schronisko ma ten specyficzny wysokogórski klimat, który tworzą nie tylko ściany, lecz również przybywający tam licznie wytrawni bywalcy gór i taternicy. Odbywają się tam również ciekawe imprezy górskie. zdjęcia od lewej: „Rówień nad Kępa (Wolarnia)” widok w stronę szczytu Kępy 1683m / widoczny dalszy przebieg szlaku, po prawej poniżej szczytu Kępy, widać mniejszą basztę jest to już Świstowa Czuba / „Rówień nad Kępa (Wolarnia)” -jest wspaniałym punktem widokowym z obszerną panoramą na Orlą Perć, Krzyżne, oraz pasmo Wołoszyna zdjęcia od lewej: „Rówień nad Kępa (Wolarnia)” -jest wspaniałym punktem widokowym z obszerną panoramą na Orlą Perć, Krzyżne, oraz pasmo Wołoszyna / Świstowa Czuba – widok z Doliny Pięciu Stawów Polskich – widoczny przebieg niebieskiego szlaku (autor zdjęcia: Jerzy Opioła) zdjęcia od lewej: Widok na Wielki Staw Polski w Dolinie Pięciu Stawów, oraz położone nad nim schronisko PTTK / Widok na przebieg Dolinę Pięciu Stawów Polskich zdjęcia od lewej: Ostatnie minuty zejścia ze Świstowej Czuby po skalnym rumowisku do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich / Widok na największy ze stawów – Wielki Staw Polski w Dolinie Pięciu Stawów, oraz schronisko PTTK Ruszając w dalszą drogę, na choince przed budynkiem wybieramy czarny szlak, prowadzący początkowo wąską ścieżką, zboczami szczytu Niżnej Kopy, następnie ostro trawersujący w dół, w kierunku Doliny Roztoki. Po drodze mijamy widoczny po lewej wodospad Siklawa na strumieniu Roztoka. Jest to najwyższy wodospad w Polsce, woda spada z progu Ściany Stawiarskiej z wysokości około 70 metrów. Dotarcie do dna doliny Roztoki zajmie nam około 30 minut. W miejscu tym opuszczamy kończący się tutaj czarny łącznikowy szlak i wchodzimy na szlak zielony, który w ciągu godziny, prowadząc przez cały czas w dół, wzdłuż strumienia Roztoka, doprowadzi nas Doliną Roztoki do Wodogrzmotów Mickiewicza i drogi Oswalda Balzera, skąd pozostało nam, już znane „przetuptanie” asfaltem około 40 minut w dół, do parkingu na Palenicy Białczańskiej, do miejsca gdzie rozpoczynaliśmy wycieczkę i skąd odjeżdżają BUS-y w kierunku Zakopanego. zdjęcia od lewej: Po opuszczeniu Doliny Pięciu Stawów Polskich i zejściu do Doliny Roztoki poruszać będziemy się głównie lasem świerkowym, aż do chwili włączenia się rejonie „Wodogrzmotów Mickiewicza” w drogęOsfalda Balzera, która sprowadzi nas z powrotem na Palenicę Białczańską (foto Aneta Nikiel) / Droga Osfalda Balzera z Morskiego Oka na Palenicę Białczańską – rejon zejścia z niebieskiego szlaku prowadzącego z Świstowej Czuby Dostępność trasy: Trasa na odcinku Palenica Białczańska – Morskie Oko (szlak czerwony), oraz Dolina Pięciu Stawów Polskich – Wodogrzmoty Mickiewicza (szlak czarny i zielony) do Palenicy Białczańskiej (szlak czerwony) otwarta jest cały rok, bez względu na panujące warunki pogodowe. Ta część opisanego wariantu trasy nie przedstawia większych trudności, jest też możliwa do pokonania również przez osoby o słabszej kondycji, acz z zachowaniem w takim wypadku bezpiecznego marginesu czasu dopasowanego do indywidualnego tempa marszu. Trasa z Morskiego Oka przez Świstową Czubę do Doliny Pięciu Stawów Polskich (szlak niebieski) otwarta jest wyłącznie w okresie nie zalegania pokrywy śnieżnej, w okresie zimowy jest zamkniętą ze względu na duże zagrożenie lawinowe. Szlak w czasie otwarcia, ogólnodostępny, acz ze względu na dużą deniwelację wysokości, ilość podejść, oraz ich stopień nachylenia, wskazany dla osób o względnie dobrej kondycji fizycznej, osoby o słabszej formie powinny uwzględnić dodatkowy zapas czasu na pokonanie tego odcinka. zdjęcia od lewej: Zachód słońca – widok na gniewnego, pogrążonego częściowo w chmurach Mnicha, oraz zasnuty chmurami Mięguszowiecki Szczyt – widok z siodła pod Kępa / „Rówień nad Kępa (Wolarnia)” – zapatrzeni w piękno… (foto Patryk Stawiarz) Ostrzeżenia: Piękny malowniczy szlak, wiodący przez perły Polskich Tatr, jak Morskie Oko, Dolina Pięciu Stawów Polskich, możliwa do pokonania przez większość osób, acz należy pamiętać o ostrym i długim podejściu z Morskiego Oka na Świstową Czubę, odcinek ten poza jednym momentem – przekroczeniem „Głębokiego Żlebu” nie przedstawia jednak innych poza fizycznym obciążeniem, trudności. Nie posiada też żadnych zabezpieczeń, ani miejsc tego szczególnie wymagających. Należy jednak zachować uwagę podczas przechodzenia przez wspomniany Głęboki Żleb, ze względu na wyślizgane i usypujące się skałki, szczególnie po deszczu. Szlak może być trudny do przejścia dla osób z brakiem stosowanego doświadczenia, podczas zamglenia, jak i po deszczu. Wymaga górskiego obuwia z odpowiednią zelówka, oraz jak wszędzie indziej posiadania odzieży przeciwdeszczowej. . Przydatne linki: album fotograficzny z opisywanego szlaku Tatrzański Park Narodowy Schronisko PTTK nad Morskim Okiem Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Rozkład jazdy BUS-ów Zakopane (w tym Zakopane – Kuźnice) TOPR (Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe) . Ważne telefony / e-mail: TOPR / numer ratunkowy: 985 TOPR / telefon ratunkowy: (+48) 601-100-300 TPN / informacja turystyczna: (+48) 18 20 23 300 TPN / Straż Parku: (+48) 18 20 23 280 lub (+48) 695 408 097 (Komendant Straży Parku – Edward Wlazło) Schronisko PTTK nad Morskim Okiem: +48 18 20 77 609 lub +48 602 260 757 – czynne od 9 do 21:00 Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich: +48 781-055-555 . Fotografie pobrane: Jerzy Opioła / Wikipedia / zdjęcia pobrano i opublikowano w ramach licencji o prawach autorskich GNU Free Documentation License wersja i wyższej, z zachowaniem i wskazaniem autorstwa: opis trasy: Palenica Białczańska – Morskie Oko – Świstowa Czuba – Dolina Pięciu Stawów Polskich ilość stron: 1 / aktualizacja: / opracowanie i zdjęcia: Sebastian Nikiel Informacja: autor dokłada wszelkich starań aby opis danej trasy był jak najbardziej wiarygodny i szczegółowy, przy czy nie ponosi odpowiedzialności za zmiany danych zawartych w opisie, to jest dostępności punktów gastronomiczny, kolejek, typu i jakości oznakowania szlaków oraz ich przebiegu i tym podobnych, jak i skutków złej oceny własnych umiejętności i przygotowania fizycznego, oraz zmian charakterystyki szlaku ze względu na panujące warunki pogodowe. Informacje prawne: cytaty i informacje o opisywanych obiektach, lub miejscach, wykorzystano w opracowaniu zgodnie z art. 29 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jako ograniczenie majątkowych praw autorskich na rzecz dozwolonego użytku, zgodnie z nowelizacją rzeczowej ustawy z 2015 roku, wyłącznie w celu prezentacji i szerszego omówienia poruszanych wątków, pozostających w związku z jego głównym tematem. Prawa autorskie – można wykorzystywać nieodpłatnie wyłącznie w zastosowaniach niekomercyjnych, oraz z uznaniem i zachowaniem autorstwa, zgodnie z licencją Creative Common – / Copyright – can be obtained in a non-commercial manner and with the recognition and behavior made, in accordance with the license under the Creative Common license – W OKO.press pisze o polityce i historii. Mamy dziś dwie legendy rządu Olszewskiego: białą, która jest jednym z mitów założycielskich części polskiej prawicy, z PiS na czele, oraz czarną, że to rząd Olszewskiego chciał dokonać zamachu stanu i obalić demokrację. Szukamy ziaren prawdy w każdej.

Ludzi online: 759, w tym 16 zalogowanych użytkowników i 743 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.

hRBvLo.
  • okh2zfywx7.pages.dev/93
  • okh2zfywx7.pages.dev/87
  • okh2zfywx7.pages.dev/23
  • okh2zfywx7.pages.dev/58
  • okh2zfywx7.pages.dev/72
  • okh2zfywx7.pages.dev/14
  • okh2zfywx7.pages.dev/44
  • okh2zfywx7.pages.dev/20
  • morskie oko historia prawdziwa